Przez Wisłę

Następna trasa wiedzie mniej więcej wzdłuż Wisły przez pierwsze dwie przeprawy na tej rzece na zachód od Krakowa. Mowa tutaj o kładce przy Węźle Mirowskim na obwodnicy i stopniu wodnym w Łączanach. Startując ze Skawiny, wychodzi nieco ponad 60km, z dojazdem z/do Krakowa robi sie pod 80km.

Przyzwoita nawierzchnia (na odcinku Skawina – Łączany wręcz idealna), profil dość urozmaicony, bez ekstremów ale nie ma nudy. Minusem jest dość spory ruch na wylocie ze Skawiny na Oświęcim, na szczęście po pewnym odcinku się przerzedza.

Swoją drogą to jest ciekawe jak drogi które się zna z samochodu bądź motocykla można odkrywać na nowo na rowerze i jak inne wrażenia mogą one pozostawiać. Nagle się okazuje że trasa którą by się normalnie określiło płaską, jednak taka płaska nie jest. Tam gdzie wystarczyło mocniejsze odkręcenie manetki, już nie jest tak łatwo, okazuje się że trzeba mocniej pocisnąć. Do tego o ile więcej szczegółów się dostrzega wokół, o ile mocniej się hmm „chłonie” drogę. Na pewno to kwestia prędkości, ale myślę ze nie tylko. Tak mało w końcu dzieli rowerzystę od otoczenia, praktycznie nic… Ani blacha ani kombinezon czy ograniczone przez wizjer kasku pole widzenia, ani dźwięk silnika, no nic przecież. Nie ma chyba innego sposobu przemieszczania się który dałby taką możliwość integracji z otoczeniem. To się bierze jeszcze z paru innych rzeczy – jadąc na rowerze nawet przy dużym wysiłku można się w dalszym ciągu na przykład swobodnie rozglądać. O ile bardziej całe ciało angażuje takie dajmy na to bieganie. Z kolei z uwagi na względnie niewielką predkość nie ma potrzeby jakoś intensywnie skupiać się na drodze w sensie ruchu drogowego, wszystko dzieje się dużo wolniej pozostawiając mnóstwo czasu na reakcja (nie zawsze, wiadomo, ale chodzi mi o ogólne wrażenie). Na moto jest zupełnie inaczej, coś jak gra, pełna koncentracja na tym co się dzieje wokół. Reasumując – fajnie :)

Dodaj komentarz